niedziela, 8 czerwca 2014

Bakewell



Postanowiłam wykorzystać wakacyjny czas i poznać lepiej okolice Buxton. Ponieważ pogoda sprzyjała co w Anglii nie zdarza się codzienne zdecydowałam się wybrać do Bakewell. Z czystej ciekawości aby porównać swoje spostrzeżenia z pozytywną rekomendacją z przewodnika (słynny pudding i lokalne targi rzemiosła). Zawsze kiedy znajduje się w nowym miejscu po prostu idę przed siebie. Tak tez zrobiłam i tym razem. Tym sposobem znalazłam się w ogrodach określanych jako Bath Gardens. Nie wiem jak wy ale nigdy nie byłam fanka zwiedzania grupowego. Zawsze brakuje mi wtedy czasu na zatrzymanie się i obserwacje świata. Najważniejsze jest dla mnie poczucie klimatu danego miejsca i doświadczenie czegoś (dźwięk, ludzie, obdrapane drzwi, zapach drewna, obrośnięty mchem murek) co będzie przypominało mi konkretny moment w życiu. W ogrodzie w Bakewell znalazłam taki swój mały świat gdzie zapomniałam o wszystkim i wsłuchałam się w ciszę. Był to mały dziedziniec z spadzistymi dachami i oknem porośniętym bluszczem. W samym jego centrum położona była zaniedbana fontanna. 





Odbicie  fontanny w lustrze wody przypomniało mi, że często zamiast zmienić swoje życie i realizować marzenia - podajemy się z różnych przyczyn (lęk przed porażką, rutyna, brak motywacji). Zdałam sobie sprawę, że często żyje marzeniami, okładając wciąż je na później. A marzenia sprawiają, że czujemy się wewnętrznie wolni i szczęśliwi. 


 






Po chwili refleksji skierowałam się w kierunku wspomnianego targu rzemiosła (targi są zawsze w poniedziałki). Na miejscu było kilka stoisk ( głównie z ceramiką, malarstwem i biżuterią).  Dla mnie najbardziej interesujące były: kolekcja starych pocztówek z całego świata (Egipt - 1908, Paryż - 1989), bibułki do zwijania papierosów przedstawiające orszak królewski oraz podręczne lusterka z motywami z dalekiego wschodu. Rozmowa ze starszym sprzedawcą od pocztówek jakie to piękne były czasy, tak mnie pochłonęła, że zanim się obejrzałam minęła godzina. Odwiedzając nowe miejsce najbardziej interesująca jest dla mnie możliwość posłuchania historii napotkanych ludzi lub też po prostu poznania ich. Możliwość poznania innego punktu widzenia czy też wymiana doświadczeń bez względu na różnice to najlepsze momenty podróżowania. Dzięki nim wciąż uczę się, że ludzie czynią dane miejsce wyjątkowym bez względu na czas i miejsce.











Wychodząc z targu, zobaczyłam wieże lokalnego kościoła p.w. wszystkich świętych i postanowiłam przyjrzeć mu się z bliska. Położony na szczycie wzgórza kościół z widokiem na całe miasto przypominał groźną twierdzę. Zabytkowy cmentarz z pięknymi rzeźbieniami (większość nagrobków pochodzi z 18 wieku) zauroczył mnie.  Sam kościół został wzniesiony na przełomie 13/14 wieku. Przypuszcza się, że jego historia sięga czasów anglo-saksońskich. Bogato zdobiona fasada drzwi wejściowych oraz boczne wejście od strony dziedzińca to inne elementy, na które warto zwrócić uwagę. 



 









Wracając do centrum miasteczka nareszcie miałam szansę spróbować słynnego puddingu i tarty w jednym z najstarszych sklepów z 1865 roku. Odbijające się w szklanych oknach wystawy życie codzienne miasta (ruch uliczny, okna domów, ludzkie twarze) uświadomiły mi, że nasze życie jest jak mozaika. Emocje, spotkani ludzie, odkryte miejsca, poszukiwanie swojej tożsamości tworzą całość. Nawet jeśli nie widzimy tego. Tak jak zmieniające się odbicia tak nasze życie ulega zmianom. Ważne jest aby uświadomić sobie, że jesteśmy kowalami swojego losu i dokonać właściwego wyboru w odpowiednim momencie. I czerpać radość z każdego dnia, aby nie stracić niepowtarzalnych chwil.





 Receptura słynnego puddingu pochodzi z 1820 kiedy w hotelu Rutland Arms (istniejący do dziś) kucharz zamiast wymieszać jajeczną masę, wlał ją na konfiturę. Pozytywna reakcja gości doprowadziła do jego popularyzacji. Z kolei tarta - to połączenie kruchego ciasta z warstwą dżemu i biszkoptem (całość tradycyjnie jest dekorowana migdałami). Niestety masowa produkcja zmieniała znacząco recepturę tarty (ciasto z lukrem z migdałowym aromatem i wiśnia na wierzchu). 






 W lokalnym sklepie nabyć można także m.in :


 





Bakewell urzekło mnie przed wszystkim labiryntem uliczek, które ozdobione są zegarami, lampionami i innymi dekoracjami. Wędrując nimi znalazłam idealne miejsce na domową kawiarnię. Oto ono:





Idealnym sposobem na słoneczne popołudnie w Bakewell jest spacer wzdłuż brzegów rzeki Wye. Blisko jej brzegów od strony najbardziej znanego mostu (o tej samej nazwie co miasteczko) odnalazłam antykwariat oferujący liczną kolekcję starych książek (z tym charakterystycznym zapachem :) ). Znajdujący się zaraz obok wspomniany most liczy ponad 700 lat i jest jednym z najstarszych w Anglii. Jego lokalizacja związana jest ściśle z obronną funkcją miasta w przeszłości.




 

Warto poświecić 20 minut i przespacerować się specjalnie wyznaczoną do tego trasą. Obserwowanie dzikiej przyrody (głownie ptactwa), kaskad i kwitnących łąk było idealnym zakończeniem wizyty w Bakewell.